Na ostatnim spotkaniu biblijnym czytaliśmy 22 rozdział Ewangelii według św. Mateusza. Zdążyliśmy przeczytać tylko jeden rozdział nie jakoby nam się spieszyło do domu, ale ponieważ mieliśmy dużo sobie do powiedzenia, bo na wiele rzeczy otwiera nas słowo Boże… Tym razem chodziło m.in. o Niebo, o rzeczywistość Tamtego świata, po śmierci.
Pan Jezus opowiadał liczne przypowieści o Królestwie Niebieskim. Przypowieści to opowiadania zaczerpnięte z życia, nawiązujące do tego, co człowiek zna, po to, aby móc przywołać w sobie inną rzeczywistość. Jaką?
Rzeczywistość Królestwa Bożego podobna jest do uczty, którą wyprawił Król dla swojego syna, na którą zaprasza gości, ale nie wszyscy odpowiedzieli na to zaproszenie. W innych, wcześniejszych przypowieściach Jezus mówi o przedziwnej logice, gdzie ostatni zostają zrównani z pierwszymi (otrzymują tę samą zapłatę, chociaż pracowali mniej niż tamci). Znamy inne przypowieści, które przybliżają nam rzeczywistość (nie) z tego świata. A więc trochę z tego, ale i nie z tego. Na pytanie skierowane przez saduceuszów [stronnictwo religijno-polityczne, które nie uznawało wiary m.in.
w zmartwychwstanie i nieśmiertelność duszy] czyją żoną po śmierci będzie kobieta, która miała siedmiu mężów? – Jezus odpowiada, że Bóg jest Bogiem żywych a nie umarłych. Oznacza to, że na Tamtym świecie nie będzie małżeństwa, bo wszyscy będą jak aniołowie w niebie. Tam będzie inaczej…
A jednak wyznajemy: „Wierzę.. w ciała zmartwychwstanie”. Wierzymy, że nasze ciała zmartwychwstaną. Czyli w prawdę o tym, iż po śmierci będziemy mieli ciało (inne co prawda niż dotychczas, bo uwielbione), ale jednak rozpoznawalne. Podobnie jak Jezus. Po zmartwychwstaniu Jezus zachował m.in. swoje rany. Apostoł Tomasz dzięki tym ranom rozpoznał Jezusa, uwierzył, że to ten sam Mistrz, z którym chodził po świecie, który jadł i pił, śmiał się i płakał (prawdziwy Człowiek), ale też czynił cuda (prawdziwy Bóg). Uwierzył w Niego i wyznał: „Pan mój i Bóg mój”. Wracając do przypowieści o uczcie możemy sądzić, że my również w swoich ciałach uwielbionych będziemy mogli jeść i pić, niekoniecznie z głodu (bo tam już nie będzie głodu, ale np. dla samej przyjemności smakowania albo dla „towarzystwa” z innymi), będziemy mogli śmiać się i płakać (niekoniecznie z bólu i cierpienia, ale np. ze szczęścia). Raczej trudno przypuszczać, że Ojciec Niebieski chciałby nas tego pozbawić. Coś więc jednak zachowamy z tego świata i „przeniesiemy” na Tamten świat, ponieważ Pan Bóg wszechmogący nie chce nic stracić z tego, co stworzył. On jest miłośnikiem życia. Przejście ze śmierci do życia wiecznego jest jak brama, za którą jest inny świat, my jednak będziemy trochę tacy sami, skoro mamy się rozpoznać (np. bliskich, którzy odeszli przed nami) i żyć wiecznie. Właśnie żyć! Bóg jest Bogiem żywych, a nie umarłych.
Minęła już połowa Wielkiego Postu. Niedziela laetare i różowy kolor szat liturgicznych o tym nam przypomina. Po męce i śmierci Jezusa nastąpiło Zmartwychwstanie. My, zanurzeni w Jezusie od chwili chrztu, jesteśmy zanurzeni w Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu i dlatego mamy nadzieję (a nadzieja zawieść nie może – zob. Rz 5,5) w nasze zmartwychwstanie. Wracając do naszego spotkania biblijnego, największe zdumienie obudziło w nas pytanie: Co będziemy robić w niebie, w naszych ciałach uwielbionych? Trochę tacy sami jak tu na ziemi, bo Ojciec niebieski nie zabierze nam niczego co w nas „zainwestował” tu na ziemi. Co będziesz robić w Niebie, Bracie, Siostro? Warto już teraz inwestować w siebie, inwestować w coś co się przyda na wieki…
Gabriela Seifert-Knopik